sobota, 28 listopada 2015

Jak tanio spędzić weekend w Barcelonie



Poza sezonem

 Przede wszystkim nie jechać w sezonie, bo drogo, tłoczno, upalnie - no chyba, że ktoś lubi. Można polecieć w listopadzie, u nas zimno, ponuro...a tam pogoda cudna, słońce i  21-22 st. Turyści owszem są , ale nie w ilościach hurtowych i nie ma kolejek do różnych ciekawych miejsc. No dobra ;) są kolejki,  ale małe, takie na góra 5 min. oczekiwania.
A najważniejsze jest to, że można poszwędać się we własnoręcznie wydzierganym sweterku:)


Taka pusta  Rambla - to tylko rano :)



Poszukać tanich połączeń

Wracamy do punktu pierwszego:) Poza sezonem naprawdę można polecieć za dużo mniejsze pieniądze niż w szczycie sezonu. Biletów szukamy na stronach tanich linii lotniczych ,takich jak np. www.ryanair.com , www.wizzair.com .
Radzę szukać z dużym wyprzedzeniem, chociaż to tak do końca nie działa, że im wcześniej tym taniej. Linie lotnicze co jakiś czas organizują różne promocje i może się okazać, że kupiliśmy bilet ,a za jakiś czas  sprzedają na ten sam termin tańszy bilet. No ale, jest ryzyko jest zabawa... Natomiast na pewno działa zasada, że im później tym drożej.
Warto zapisać się na jakiś newsletter do stron, które wyszukują różne ciekawe oferty przelotów , jak np. www.fly4free.com . Co prawda wtedy może się zdarzyć, że zarzucą naszą skrzynkę mailową nawet kilkunastoma ofertami dziennie, no ale coś za coś...
Jeśli z Twojego miasta ( lub z miasta w pobliżu Twojego miejsca zamieszkania) nie ma połączenia do głównego lotniska w Barcelonie, czyli El Prat , tylko do portu lotniczego Girona-Barcelona i obawiasz się jak z tej Girony dostaniesz się do Barcelony, to nie martw się:) Leć do Girony, po wyjściu z lotniska zaraz obok będzie stał autobus, który zawiezie Cię do centrum Barcelony na dworzec autobusowy del Nord. Godziny odjazdu autobusu są zsynchronizowane z przylotami samolotów www.barcelonabus.com  . Bilety kupuje się w małej budce obok przystanku autobusowego. Kup od razu bilet powrotny, bilet w jedną stronę kosztuje 16 euro , a w dwie strony 25 euro. Przy zakupie biletu dostaniesz ulotkę z zaznaczonymi godzinami odjazdów i przyjazdów , tak więc spokojnie sprawdzisz, o której masz powrotny autobus (godziny odjazdów z Barcelony też są świetnie zgrane z odlotami). Autobus z Girony do Barcelony jedzie 75 min.
Jeśli lecisz do Barcelony-El Prat masz łatwiej:) , bilety są tańsze, autobusy jeżdżą częściej i krócej, po prostu jest o wiele bliżej;) Autobusy www.aerobus.com  z głównego lotniska  na Pl. Catalunya  (samo centrum Barcelony) odjeżdżają co 5-10 min. A1 lub co 10-20 min. A2. Bilet w jedną stronę kosztuje 5,9 euro , powrotny 10,2 euro.


Poszukać taniego noclegu

Wracamy do punktu pierwszego:) Poza sezonem naprawdę jest dużo taniej.
Tutaj też często działa zasada "im wcześniej tym taniej" . Najlepiej szukać na takich stronach jak np. www.booking.com . Można naprawdę znaleźć coś ciekawego za nieduże pieniądze. Ostatnio obserwowałam dyskusję na jednym z portali podróżniczych i ktoś twierdził, że hotele w Barcelonie są bardzo drogie. Owszem hotele są drogie, ale hostele już niekoniecznie, szczególnie poza sezonem. I nie bójmy się hosteli , nie musimy spać w koedukacyjnym, wieloosobowym pokoju, z łazienką na korytarzu (chyba, że ktoś lubi się tak integrować;)). Hostel (w Hiszpanii - hostal) ma też pokoje dwuosobowe z łazienką, czyste, sprzątane codziennie, co prawda mniejsze niż w hotelu (ale nie mniejsze niż w hotelach w Japonii ;)) i może z trochę mniej wygodnymi łóżkami. No ale...nie bądźmy tacy wymagający, przecież tytuł postu brzmi "Jak tanio..."
Przy rezerwacji pokoju należy zwrócić uwagę na to, że pokoje w Barcelonie są tzw. zewnętrzne (czyli z oknem na ulicę) i wewnętrzne (czyli ze świetlikiem lub zupełnie bez okna). Już sama nie wiem co lepsze. Wydawałoby się, że jednak pokój z normalnym oknem (i taki też miałam) ale jednak hałas na zewnątrz nie zawsze pozwala zasnąć. Co prawda w maszynie, która stała w korytarzu, można sobie zakupić m.in. stopery do uszu, ale dobrze działa też cava przed snem. Chyba jedyna cava, po której się zasypia bez problemu;). Dla niewtajemniczonych - cava to katalońskie wino musujące...


Poszukać noclegu w centrum

Nocleg w centrum miasta , najlepiej w okolicach pl. Catalunya , pozwoli nam zaoszczędzić na środkach transportu. Wszędzie mamy w miarę blisko, no może nie wszędzie, bo jednak takie hiciory jak Sagrada Familia czy Park Guel są trochę oddalone od centrum. Ale jednak mieszkanie w centrum pozwoli nam poczuć tzw. ducha miasta (no troszkę patetycznie to zabrzmiało, ale niech już będzie..) i pozwoli nam poszwędać się po mieście tak do bólu, bez obawy, że nie będziemy w stanie "doczołgać" się do hotelu i będziemy musieli brać taksówkę ;)

Może jednak kiedyś skończą;)

Nie musimy wszystkiego zwiedzić , bo :

- po pierwsze nie da się, tyle jest atrakcji,
- po drugie, bilety wstępów są drogie. Chyba najtańszy jest Park Guel , 8 euro za tą najciekawszą część ze słynną najdłuższą ławką świata, ta mniej ciekawsza część za darmo. Bilety do innych obiektów są w okolicach kilkunastu do dwudziestu euro. Można trochę zaoszczędzić (2-3 euro, lub 10%) korzystając z takich mini karteczek wiszących często na stojaczkach w hotelach, hostelach czy biurach informacji turystycznej. To są takie niby mini pocztóweczki i nie każdy zwraca na nie uwagę, ale naprawdę warto , bo można dzięki takiej karteczce np. kupić torebkę firmy Desigual z 10 % rabatem :)
- trzeba sobie coś zostawić na następny pobyt w Barcelonie :)



Jeżeli ktoś uzna, że ten tekst jest coś wart, będzie mi miło:)





poniedziałek, 23 listopada 2015

Bluzeczka z Elli i warany z Komodo


 




 


Bluzeczka z czerwonej Elli pojawiła się już we wcześniejszym poście, więc chciałam podać więcej informacji o niej. Wspominała też o niej Makunka w swoim poście klik.
 Bluzeczkę robiłam od góry , nabrałam w sumie 92 oczka w podziale : 32 (przód), 2 (przy raglanie),10 (rękaw), 2, 32 (tył), 2 , 10 (rękaw). Druty 4 mm.
Ella  to naprawdę ciekawa włóczka, która jednak nie zachwyciła mnie na początku. Jest trochę trudna przy robieniu, bo raz gruba, raz cieniutka, czasami śliska.  Ale teraz jestem jej wielką fanką. Zrobiłam z niej czerwoną bluzeczkę, czarną sukienkę, fioletowo-chabrowy letni sweterek, no i jeszcze zielona Ella czeka na przerobienie:).
Tak teraz myślę, że to chyba lekka przesada;)
W głębi za zielonym krzaczkiem waran z Komodo.
 Wiem, wiem niewyraźny...ale ostrość złapało na bluzeczkę a nie na warana;)

Bluzeczka świetnie sprawdziła się podczas tropienia waranów na wyspie Rinca  i na wyspie Komodo należących  do Parku Narodowego Komodo.



Ślady rysich, ups ...waranich pazurów.




Czasami mnie trochę ponosiło :)



Tyle zostało z jelonka zjedzonego przez warana.


Strażnik Parku Narodowego Komodo

Jeśli chodzi o ochronę to można było tylko liczyć na strażników zaopatrzonych w długie kije, na końcu rozwidlone ;)

 








Dla wytrwałych, moja reakcja na warana maszerującego w moją stronę:)


 


czwartek, 19 listopada 2015

New York, New York

W Nowym Jorku jeszcze nie byłam, ale jakby co to spódniczkę na podbój Manhattanu już mam :)
Zrobiłam ją z włóczki New York firmy Lane Mondial . Skład cudny: 50% wełna, 25% alpaka, 20% poliamid (nie lubię sztuczności, ale w tym przypadku to chyba trochę poliamidu się przyda, aby nie wypychała się w newralgicznym miejscu) i 5% wiskoza. Kolor 41, taka trochę zgaszona śliwka z dodatkiem tweedowych kłaczków. Robiłam na drutach 4mm, nabrałam 130 oczek i poniżej linii bioder odjęłam 4 oczka aby mieć tzw. ołówkową spódniczkę. Na koniec nabrałam od góry oczka z alpaki dropsa aby  wewnętrzna strona paska była cieńsza , wciągnęłam szeroką gumę i podszyłam.



 Spódniczkę robiłam na okrągło i aby równiutko ją ułożyć przy blokowaniu zrobiłam fastrygę na bokach.



Nie, to nie jest u mnie w domu;) Nie mam tylu włóczek, niestety:(







 
 
Zdjęcia robione podczas e-dziewiarkowego spotkania. Ostatnie to nawet pożyczyłam ze strony , ale chyba mnie pokarało za tę pożyczkę , bo jakieś takie kiepskiej jakości mi się przegrało. No nic trzeba się uczyć na błędach.
 

poniedziałek, 9 listopada 2015

Jak trwoga to do boga

Podczas mojej ostatniej podróży po Indonezji dosyć dużo latałam małymi, lokalnym liniami lotniczymi (bardzo to lubię, bo można pobiegać po płycie lotniska;))






Dla wtajemniczonych - bluzeczka z Elli



 I cóż tam ciekawego zaobserwowałam? ;) W kieszeni oparcia fotela przede mną, tam gdzie zazwyczaj bywają magazyny danych linii lotniczych i instrukcje jak założyć maskę tlenową, znalazłam coś, czego jeszcze nigdy w żadnym samolocie nie widziałam, a mianowicie broszurę zatytułowaną "Invocation card" . I cóż było w środku? Modlitwy o bezpieczną podróż, w języku indonezyjskim i angielskim, a były przeznaczone dla wyznawców islamu, protestantów, katolików, wyznawców hinduizmu, buddyzmu i konfucjonizmu.







Słyszałam opinię, że Indonezja to jeden z najbardziej tolerancyjnych krajów na świecie:) i chyba rzeczywiście tak jest, bo skoro ok. 87% społeczeństwa wyznaje islam a jednak w takiej broszurce uwzględnia się wyznawców innych religii to naprawdę muszą być tolerancyjni.

sobota, 7 listopada 2015

Dzierganie na wulkanie i szal "Dorota"

"Dzierganie na wulkanie" taki miał być tytuł pierwszego posta. Wulkan był, ale dziergania nie było, no nie dało się. Okoliczności przyrody takie cudne, że tylko się zachwycać, na dzierganie nie starczyło czasu.


 

 Chociaż generalnie uważam, że na dzierganie zawsze jest czas :)
Jeśli chodzi o wulkan, to mowa jest o wulkanie Bromo na wyspie Jawa, w Indonezji. Wróciłam z Indonezji 3 tygodnie temu i do tej pory nie mogę się otrząsnąć;) O wulkanie będzie innym razem  a dzisiaj o szalu o wdzięcznej nazwie "Dorota". Nazwę dla szala nie ja wymyśliłam  (nawet nie śmiałabym;)) , tylko Mariola z e-dziewiarki  (pozdrawiam serdecznie)
https://www.e-dziewiarka.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=4330&Itemid=434

Po  wpisie Marioli poczułam się trochę wywołana przez nią do tablicy;) , no bo jak to, zrobiłam ciekawy szal i nic , nie chwalę się nim w e-dziewiarkowym światku, a sama przeglądam chętnie okienko i się inspiruję. Obiecuję, że się poprawię:)
Swój szal zrobiłam z Kid-Silk  Drops (75 % moher, 25 % jedwab). Kolory 17 (fuksja), 24 ( petrol), 16 (fiolet), 19 (oliwka). Robiłam na drutach nr 4 , nabrałam 100 oczek i przerobiłam 100 rzędów każdym z kolorów. Prosty wzór dżersej i kilka oczek francuza na bokach.  Zostało mi troszkę z każdego koloru i zrobiłam z tych resztek zimową zamotkę do włosów.






Szal na wulkanie zdał  egzamin , chronił przed pyłem , choć przed smrodem już nie:)











    Jeszcze zdjęcia w polskich okolicznościach przyrody

W lewym dolnym rogu Mistrz Drugiego Planu - Bobik :)